Z Michałem rozmawialiśmy po raz pierwszy ponad pół roku temu. Od tamtego czasu zdobył dwa piłkarskie trofea - srebrny medal ligi z seniorami i złoty z juniorami. Późną jesienią zdecydował się zmienić drużynę i wrócić do macierzystego B68 Toftir. W grudniu skończył 18 lat. Lubimy futbolowe pogawędki, więc nie odmówiliśmy sobie przyjemności, by znów zagaić Michała i zapytać go o kilka kwestii.
Michał, czym przekonali Cię działacze B68 do zmiany
klubu? W maju mówiłeś o Waszych słabych relacjach, a tu nagle taki zwrot
akcji.
Od tamtego czasu kilka razy odwiedził mnie prezes
B68, Niclas Davidsen. To nowy człowiek w zarządzie, on nie uczestniczył w
dawnych sporach, nie było go, gdy odchodziłem do NSÍ. Niclas przedstawił mi plany B68 na
najbliższy rok i powiedział, że bardzo chciałby, żebym dołączył do zespołu.
NSÍ zaproponowało mi nowy kontrakt przed ostatnim meczem w październiku.
Wtedy prowadziłem już rozmowy z B68. Czekałem z podjęciem decyzji jak
najdłużej, rozważając wszelkie za i przeciw. Z NSÍ miałem często telefony, ale
rozmowy były mało konkretne. Zniechęciło mnie też kilka sytuacji z trenerem
pierwszego zespołu NSÍ, które przytrafiły mi się w trakcie sezonu. Nie miałem
ochoty kontynuować z nim współpracy.
Mam wrażenie, że B68 po prostu bardziej zależało na tym, bym do nich trafił.
Czułem, że nie jestem im obojętny, czego nie mogę powiedzieć o NSÍ.
Najważniejsze jest dla mnie granie jak największej liczby meczów i to jak
najwięcej w Effodeildin. Przez dwa lata obecności w NSÍ
rozegrałem 50 meczów w rezerwach i tylko osiem dla pierwszej drużyny, w
kolejnych dwudziestu przesiadując całe zawody na ławce rezerwowych. Faktem
jest, że B68 ma słabszą drużynę od NSÍ, ale dla mnie najważniejsze są minuty na
boisku. Wiem, że dużo osób z Runavík
zastanawia się, czemu zdecydowałem się odejść, choć pewnie nadal dostawałbym
swoje szanse w NSÍ. Podjąłem ryzyko, bo jak nie uda mi się teraz
łapać do pierwszego składu B68, to będę zmuszony grać na trzecim szczeblu (2.
deild), a rezerwy NSÍ grają na drugim szczeblu (1. deild). Ale mnie interesują
teraz wyłącznie występy w Effodeildin, a w B68 droga do pierwszego składu
wydaje się trochę krótsza.
Wspomniałeś o trudnych sytuacjach z trenerem pierwszego zespołu NSÍ. O co
chodziło?
Trener Trygvi Mortensen ewidentnie mnie nie lubił. Chyba zresztą nie
lubił nikogo z młodych, bo często słyszeliśmy od niego różne niepotrzebne
komentarze. Starsi zawodnicy też za nim za bardzo nie przepadali. Zarząd zdawał
sobie z tego sprawę, ale chyba po prostu się go bali, bo to on decydował o
wszystkim w klubie.
Dwa razy zdarzyło się, że wziął na mecz tylko 15 zawodników, choć wiedział, że
jestem gotowy do gry i mi bardzo zależy. To były chyba mecze z beniaminkami –
TB i FC Suðuroy. Z kolei z HB przesiedziałem na ławce cały mecz, a zamiast mnie
wszedł kontuzjowany rezerwowy, który nie trenował od ponad tygodnia i jak
wbiegał na boisko, to utykał. Zdarzały się też kuriozalne i demotywujące
sytuacje, że skład był ustalany dwa tygodnie przed meczem.
Ciekawy jest przypadek Meinharda Olsena, którego nasz trener sadzał notorycznie
na ławce – na 40 meczów w NSÍ wyszedł w pierwszym składzie bodaj tylko raz. I
oto w wakacje Meinharda kupiło duńskie Vendyssel. Trener NSÍ go nie chciał, a
podpisał z nim kontrakt klub, który walczył o awans do ekstraklasy Danii.
Jakie pozytywne wspomnienia wynosisz z Runavík?
Bardzo podobały mi się treningi i możliwość ćwiczenia z dobrymi piłkarzami. W
NSÍ były trzech, czterech chłopaków z pierwszej reprezentacji Wysp Owczych i do
tego jeszcze trzech z młodzieżówki. Dobrze wspominam też mistrzostwo z drużyną
U18, gdzie przegraliśmy tylko jeden mecz w sezonie. Do tego oczywiście tych
kilka epizodów w Effodeildin, choćby te z końcówki sezonu, kiedy ważyły się
losy naszego wicemistrzostwa. Występy w meczach o taką stawkę wzmocniły mnie
psychicznie.
Zakumplowałem się na dobre z kilkoma zawodnikami. Najlepszy kontakt mam z Hákunem Edmundssonem, z którym grałem kilka lat jeszcze w B68.
Chodzimy do tej samej klasy, więc widzieliśmy się praktycznie na okrągło.
Czy potrafisz już ocenić co zmieniło się w B68 przez te kilka lat Twojej
nieobecności?
Jest nowy prezes i nowy zarząd, a wraz z nimi inne spojrzenie na klub. Powoli
poprawia się praca z młodzieżą, bo nie chcą popełnić tego samego błędu, co z
nami parę lat temu. Obecny prezes jest chyba jedynym człowiekiem w Toftir,
który aktualnie nadaje się do tej roli. Widać, że zna się na rzeczy i – co
najważniejsze – bardzo mu zależy na B68.
Tak naprawdę ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nie było mnie w klubie
przez trzy lata. Ale słyszę od innych zawodników, że wszystko wraca na dobrą
drogę.
Kto wyróżnia się w Waszym zespole?
Nie wszystkich jeszcze widziałem w trakcie treningów, ale najbardziej
doświadczony wydaje się André Olsen. Zaliczył występy we wszystkich kadrach
młodzieżowych Wysp, zwiedził tu kilka klubów. Ma dobrą lewą nogę, może grać
zarówno na środku, jak i na skrzydle. Do tego na pewno Niklas Poulsen, który
preferuje ostrą walkę i nigdy nie odpuszcza. Gra zwykle na środku obrony, może
też na boku. Oni dwaj są liderami zespołu.
Wiadomo co nieco o planach Waszych przygotowań?
Pierwszy sparing zagramy w połowie stycznia, z tego co słyszałem z Víkingurem. W drugi weekend lutego lecimy
na kilkudniowy obóz do Reykjavíku. Liga
rusza 6 marca.
Bardzo solidnie prezentuje się budynek klubowy B68, zbudowany w
latach 90. na potrzeby reprezentacji i europucharów. Czy w środku wygląda
równie dobrze jak z zewnątrz?
Właśnie trwa remont, powstają dwie nowe szatnie. Jest też robiony taki a’la
taras czy balkon na budynku. Szatnie, które teraz mamy są raczej największe na
Wyspach, a szatnia gości jest chyba większa od naszej. W budynku jest też
siłownia. W porównaniu z innymi klubami na pewno nie możemy narzekać.
A murawa?
Boisko w Tofcie to na pewno czołówka na Wyspach. Pod murawą nie ma twardej
nawierzchni, jak to czasem bywa, ale coś co sprawia, że jest bardziej miękka,
może to pozostałości dawnego naturalnego podłoża dla trawy. Mam wrażenie, że
biega się u nas łatwiej.
Czy w budynku klubowym są pokoje dla turystów?
Są miejsca noclegowe, ale tylko na lokalne potrzeby. Czasem nocowały tu jakieś
klasy szkolne, jedną czy dwie noce. I to w sumie tyle.
Pytanie pozapiłkarskie: wiadomo coś nowego o mającym powstać tunelu drogowym
Tórshavn-Toftir?
Podobno niedługo mają ruszyć prace. Według najnowszych planów tunel będzie się
wynurzał nie w Tofcie, a w Runavík, obok
pracy mojego taty.
Chciałbym Cię jeszcze zapytać o kwestię paszportu.
Skończyłem niedawno 18 lat i mam podjąć samodzielną decyzję o obywatelstwie.
Dostałem papiery, ale jeszcze ich nie wypełniłem. Myślę, że złożę w końcu
podanie o duński paszport, bo w sumie może mi to wyjść tylko na dobre.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz