„Pewnego ranka zastałem na pokładzie „Brendana” czekającą na mnie niezwykłą parę. Dziewczyna była bardzo ładna. Miała piękne rysy twarzy, duże czarne oczy i – jak na Farerkę, które odznaczają się bardzo jasną karnacją – smagłą cerę. Ponieważ miała też długie czarne włosy i szeroką, fałdzistą spódnicę, w sumie przypominała Cygankę. O wiele jednak bardziej uderzającą postacią był jej towarzysz. Można by przysiąc, ze zstąpił prosto z ilustracji do którejś z baśni braci Grimm. Niewysoki, ale niezwykle silnie zbudowany, siedział nieruchomo na krawężniku burty. Na jego ubiór składały się solidne buty, szorstkie sztruksowe spodnie i domowej roboty brązowy sweter. Miał duże silne ręce rzemieślnika. Niewątpliwie najbardziej z tego wszystkiego imponująca była jego głowa w oprawie nadzwyczajnie wprost bujnego owłosienia, które tworzyło jednolitą kędzierzawą masę, zaczynającą się niemal u jego pasa, a kończącą dobrych kilka centymetrów ponad czaszką. Takiej fryzury nie powstydziłby się sam Neptun. Z poważnej twarzy okolonej tą gęstwą włosów patrzyły na mnie badawczo spokojne brązowe oczy. – Dzień dobry – przywitałem się po wejściu na pokład. – Państwo do mnie? Neptun nic nie odpowiedział, ale za to na całe pięć sekund wbił we mnie wzrok, zanim wreszcie przeniósł swe spojrzenie na dziewczynę. Ona też zabrała głos w jego imieniu: – Wczoraj w wywiadzie radiowym powiedział pan, że macie miejsce dla jeszcze jednego członka załogi i że chętnie widziałby pan kogoś z Wysp Owczych. Ten właśnie człowiek chciałby z wami popłynąć. – Dobry Boże! – przemknęło mi przez głowę – nawet banda wikingów dobrze by się zastanowiła, zanim przyjęłaby do swego grona takie indywiduum. – Tak, to prawda – powiedziałem głośno – ale szukam kogoś z dużym doświadczeniem żeglarskim, a do tego bardzo pożądana byłaby umiejętność fotografowania. – On spełnia z nawiązką te warunki – odrzekła z dumą. – Jest artystą i to bardzo dobrym artystą. Poza tym swoją własną łodzią odbył rejs na Morze Śródziemne. Pracował też jako rybak na farerskich kutrach u wybrzeży Grenlandii. To poważny człowiek”.
„Okazało się, że Borgne, piękna tłumaczka Tróndura, jest jego narzeczoną i gorąco popiera jego zamiar wybrania się z nami w podróż. – Dostarczy mu to nowych tematów do rysunków i rzeźb – wyjaśniała. A jak na prawdziwego marynarza przystało, całe przygotowanie Tróndura do wyprawy polegałoby na spakowaniu jego worka marynarskiego".
"Tróndur od samego początku udowodnił nam, że będziemy mieli z niego konkretny pożytek: nauczył nas łowić ryby. Już jako pięcioletni chłopiec w fiordach opanował te same umiejętności, które całe pokolenia farerskich rybaków wypraktykowały u wybrzeży Grenlandii i na Wielkiej Ławicy Nowej Fundlandii. Niewątpliwie trzeba mieć swoje wypróbowane sposoby, aby łowić ryby w tak głębokiej wodzie. Najpierw Tróndur wydobył ze swego marynarskiego worka solidny kawałek ołowiu, ważący chyba ze dwa kilogramy. Ciężarek ten uwiązał na końcu bardzo długiej liny, zamocowanej do dziwacznej płaskiej drewnianej ramy, która spełniała rolę bębna do nawijania liny. Jako przynęty użył kolorowych szmatek przyczepionych do zwykłych haczyków. Chlup! Masywny ciężarek zniknął za burtą, a w ślad za nim podążyły dziesiątki metrów liny odwijającej się nad relingiem. Głębokość pod nami wynosiła około sto metrów. Gdy tylko ciężarek dotknął dna, Tróndur zaczął powoli i płynnie wciągać linę, ale już po jakichś trzech metrach nagle szarpnął nią, chrząknął z zadowoleniem i dalej już bardzo szybko wciągał całą długość swojej wędki na pokład. – Masz coś? – skwapliwie zapytał Kormoran. – Dwie – lakonicznie stwierdził Tróndur, podczas gdy mokra lina opadała zwojami na pokład tuż obok jego gumowych butów”.
* Tróndur Patursson i Tim Severin w farerskim programie telewizyjnym Mælt – OBEJRZYJ TUTAJ
[cytaty i dolna fotografia pochodzą z książki Tima Severina "Podróż Brendana" w tłumaczeniu Ireny Gurskiej. Górne zdjęcie reprodukowano z książki "Myndaárbókin 1972. Árið ið fór". Foto Tróndurowej instalacji "The Deep Ocean" © Erik Christensen]
niedziela, 29 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)