„Kiedy dotarłem do granic Örebro,
zaczęło mżyć. Nad tym starym przemysłowym miastem, położonym na wysokości
Sztokholmu i Oslo, mniej więcej w połowie drogi między jednym a drugim miastem,
zawisła kopuła ciemnych chmur, której zachodzące za nią słońce nadawało dziwnie
metaliczny poblask. Wjeżdżało się przez tereny przemysłowe, pełne niczym
nieróżniących się od siebie magazynów i parkingów dla samochodów ciężarowych,
kontenerów – całej tej przemysłowej graciarni, potem był prawie czarny lasek i
wreszcie zaprojektowane z rozmachem podmiejskie osiedle, które wyglądało na przygnębiająco
wysprzątane. Nad drugą częścią miasta, tam gdzie rzeka Svartån uchodzi do
jeziora Hjälmaren, niebo przecięły pierwsze błyskawice. A gdy znalazłem
położoną blisko centrum dzielnicę Hjärsta, w chmurach potężnie huknęło i
natychmiast spadły na ziemię wielkie krople, rozpryskując się i dudniąc na
asfalcie, po którym już wkrótce popłynęły fale wody obwiedzione białą pianą. Na
wąskiej uliczce Humlevägen, gdzie burza przyginała drzewa, pod daszkiem domu
numer dwanaście stał mężczyzna średniego wzrostu, ale wysportowany i barczysty.
To był on, Fuat Deniz, syn imigrantów z Turcji, niegdyś przewodniczący
asyryjskich związków młodzieżowych Szwecji, obecnie docent socjologii na
uniwersytecie w Örebro, jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów
asyryjskiej diaspory, prelegent chętnie zapraszany na międzynarodowe kongresy.
Stał pod tym daszkiem i z uciechą
patrzył na dudniący o asfalt deszcz. Fuat miał około czterdziestki, gęstą
czarną czuprynę, a na rękach trzymał niemowlę.
– Lubi burzę – powiedział i jakby na przywitanie uniósł
nieco wyżej swojego syna, który urzeczony, z promiennymi błyskami w oczach
patrzył na deszcz.
Za plecami Fuata pojawiła się
atrakcyjna kobieta spowita w falującą suknię do ziemi. Miała takie same czarne
włosy jak mąż, była Dunką, i pochodziła z Wysp Owczych. Jej dwóch synów z
pierwszego małżeństwa było już dorosłych, ten trzeci, z Fuatem, kocha burze i
będzie wzrastał w trzech językach: szwedzkim, asyryjskim i farerskim. Nie,
duńskiego – języka, który przydałby mu się w Danii – matka nie zamierza go
uczyć, tylko farerskiego, którym chłopiec zdoła się porozumieć jedynie z niespełna
pięćdziesięcioma tysiącami mieszkańców Wysp Owczych. W Szwecji będzie się
również uczył asyryjskiego, a nie tureckiego, którym doskonale włada Fuat i
który jest językiem wielu milionów ludzi”.
Karl‑Markus Gauß „Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie. Wyprawy do Asyryjczyków, Cymbrów i Karaimów”. Przełożyła Sława Lisiecka. Dziękuję Wydawnictwu Czarne za możliwość udostępnienia fragmentu.
Karl‑Markus Gauß „Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie. Wyprawy do Asyryjczyków, Cymbrów i Karaimów”. Przełożyła Sława Lisiecka. Dziękuję Wydawnictwu Czarne za możliwość udostępnienia fragmentu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz