Zauroczyłem się do imentu. Niewiasta jest zniewalająca, bez różnicy którą ze stu masek przywdziewa.
Nazywa się Elsa Maria Olsen. Występowała w programie komediowym „E elski Førjar” („Kocham Wyspy Owcze”). O jej rolach trzeba niestety pisać w czasie przeszłym, bo nakręcono jedynie sześć trzydziestominutowych odcinków. Wszystkie znaleźć można w archiwach www.kringvarp.fo lub poszatkowane na youtube. Więcej nie będzie.
Uwielbiam jak chrypi. Jak żongluje piłką w skeczu z Sofusem na boisku AB Argir, a później gromi wzrokiem wrzeszczącego natręta. Kiedy unosi brew jako bułgarska pracownica przetwórni ryb albo bumeluje na parkowej polance przy pomniku Tariry, odziana w leginsy i białe skarpety do laczków na obcasie.
W tej ostatniej kreacji ma na imię Simona. Towarzyszy jej menelik-dowcipas z dziurą w kroku, łojący jedno Föroya Bjór za drugim (jego bluzy w stylu „Toronto Ice Hockey” to jawny hołd dla Sławomira Szczęśniaka w „Za chwilę dalszy ciąg programu”). Menelika gra Sjúrður Skaale – w opinii wielu Farerów jeden z najbardziej inteligentnych i błyskotliwych facetów na archipelagu. Parlamentarzysta, eseista, pedagog.
„E elski Førjar” doczekało się trzech przedstawień na deskach teatru w Domu Nordyckim. Część rzeczy jest zarejestrowana. Na przykład Simona żegnająca swoją świnkę morską. Słucham tego codziennie po kilka razy: James Olsen puka w bębny, nie-Sjúrður z narastającym zdziwieniem obserwuje wzruszenie koleżanki, a ta kończy swój porywający występ i ucieka po schodach zbudowanych z plastikowych pojemników.
W takich pojemnikach przywożono mi ryby, gdy pracowałem na stanowisku rezerwowego filetowca. Właśnie minął rok od przetwórnianego debiutu.
[Źródło i tłumaczenie: RosinuSkurin]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz