„Odwiedzając po raz pierwszy nowe miasto, jedni podziwiają architekturę, inni chodzą po sklepach. Ale są też tacy, których pochłania oglądanie napisów” twierdzi Magdalena Frankowska, współautorka książki „Typespotting. Warszawa” (Bęc Zmiana, 2010).
Myślę o Wyspach. Przemierzałem je na wiele sposobów:
szlakiem stadionów i bibliotek, tras komunikacji publicznej i szkół, przetwórni
ryb, galerii i kościołów.
Studiowałem tablice ogłoszeń i plakaty zawieszone na
przystankach.
Napisy na murach i ścianach.
Znalazłem na dysku kilka zdjęć dokumentujących typograficzny
krajobraz Wysp Owczych. Zrobiłem je przypadkowo, nie znając „Typespotting”.
Autorzy zaproponowali „swoistą grę w typoorientację”.
Interesowały ich szyldy, neony, inskrypcje – znaki liternicze o różnej funkcji,
stylistyce i przeznaczeniu.
„Wyspy Owcze przez pryzmat napisów jako przyczynek do
turystyki typespotterskiej” – czy to nie brzmi kusząco?
1 komentarz:
Zaiste, brzmi kusząco. Sirkus z palmami na Wyspach Owczych - najlepsze :)
Prześlij komentarz