środa, 20 czerwca 2012

Bezimienni przez pryzmat pryzm

„Along the roads all over the Faroe Islands, large stones have been erected. These are not stone posts and they have no other purpose than for us to see them and enjoy them. We may guess that the people who have made the roads erected these stones. It is enchanting to see how these anonymous sculptors have had an eye for the sculptural qualities of the rocks that they have chosen to erect, as well as care for how the rocks can add something new and exciting to the landscape. In some places, large areas along the roads have been almost covered with interesting piled or built-up sculptures”.
Bárður Jákupsson „Visual Arts in the Faroes”


“Podobne kopce można spotkać na wielu bezdrożach. Służyły jako punkty orientacyjne, gdy jedynym połączeniem między osadami były górskie ścieżki. Niektórzy wciąż dokładają do nich swoje kamienie, za pomyślność na szlaku”.
B. nieopodal Norðadalur

[pierwsze dwa zdjęcia © Sprotin, Jan Egil Kristiansen]

poniedziałek, 21 maja 2012

Brúdleyp í Stóru Dímun czyli niezwyczajny ślub

"W weekend na wyspie Stóra Dímun miał miejsce pierwszy ślub od 1979 roku. Goście i pastor dotarli na uroczystość helikopterem” - informują farerskie media.

Na Dímun mieszka na stałe osiem osób w jednym dużym gospodarstwie.

Nowożeńcy mają na imię Eva i Jógvan Jón.

(fragment artykułu w Atlantic Review: "Dawniej, gdy ludzie mogli dotrzeć na Dímun tylko łodzią, a później musieli wspinać się do farmy kilkaset metrów po stromiźnie, zdradliwe otoczenie pochłonęło wiele ofiar. – Warunki pogodowe odgrywają ważną rolę także dzisiaj – mówi Eva. – Bardzo często słyszę pytanie, czy nie obawiam się o swoje dzieci, o to, że pójdą za daleko i spadną z klifu. Ale nie czuję szczególnego strachu. Są w takim samym niebezpieczeństwie, jak wszędzie. W miastach zagrożeniem są pędzące samochody. Tutaj – śliska trawa i skały").

[foto © Erik Christensen, Liljan Weyhe, Arnold H. Nielsen]

niedziela, 29 kwietnia 2012

Natchnienie wyłowione z ponurych głębin

„Pewnego ranka zastałem na pokładzie „Brendana” czekającą na mnie niezwykłą parę. Dziewczyna była bardzo ładna. Miała piękne rysy twarzy, duże czarne oczy i – jak na Farerkę, które odznaczają się bardzo jasną karnacją – smagłą cerę. Ponieważ miała też długie czarne włosy i szeroką, fałdzistą spódnicę, w sumie przypominała Cygankę. O wiele jednak bardziej uderzającą postacią był jej towarzysz. Można by przysiąc, ze zstąpił prosto z ilustracji do którejś z baśni braci Grimm. Niewysoki, ale niezwykle silnie zbudowany, siedział nieruchomo na krawężniku burty. Na jego ubiór składały się solidne buty, szorstkie sztruksowe spodnie i domowej roboty brązowy sweter. Miał duże silne ręce rzemieślnika. Niewątpliwie najbardziej z tego wszystkiego imponująca była jego głowa w oprawie nadzwyczajnie wprost bujnego owłosienia, które tworzyło jednolitą kędzierzawą masę, zaczynającą się niemal u jego pasa, a kończącą dobrych kilka centymetrów ponad czaszką. Takiej fryzury nie powstydziłby się sam Neptun. Z poważnej twarzy okolonej tą gęstwą włosów patrzyły na mnie badawczo spokojne brązowe oczy. – Dzień dobry – przywitałem się po wejściu na pokład. – Państwo do mnie? Neptun nic nie odpowiedział, ale za to na całe pięć sekund wbił we mnie wzrok, zanim wreszcie przeniósł swe spojrzenie na dziewczynę. Ona też zabrała głos w jego imieniu: – Wczoraj w wywiadzie radiowym powiedział pan, że macie miejsce dla jeszcze jednego członka załogi i że chętnie widziałby pan kogoś z Wysp Owczych. Ten właśnie człowiek chciałby z wami popłynąć. – Dobry Boże! – przemknęło mi przez głowę – nawet banda wikingów dobrze by się zastanowiła, zanim przyjęłaby do swego grona takie indywiduum. – Tak, to prawda – powiedziałem głośno – ale szukam kogoś z dużym doświadczeniem żeglarskim, a do tego bardzo pożądana byłaby umiejętność fotografowania. – On spełnia z nawiązką te warunki – odrzekła z dumą. – Jest artystą i to bardzo dobrym artystą. Poza tym swoją własną łodzią odbył rejs na Morze Śródziemne. Pracował też jako rybak na farerskich kutrach u wybrzeży Grenlandii. To poważny człowiek”.
„Okazało się, że Borgne, piękna tłumaczka Tróndura, jest jego narzeczoną i gorąco popiera jego zamiar wybrania się z nami w podróż. – Dostarczy mu to nowych tematów do rysunków i rzeźb – wyjaśniała. A jak na prawdziwego marynarza przystało, całe przygotowanie Tróndura do wyprawy polegałoby na spakowaniu jego worka marynarskiego".
"Tróndur od samego początku udowodnił nam, że będziemy mieli z niego konkretny pożytek: nauczył nas łowić ryby. Już jako pięcioletni chłopiec w fiordach opanował te same umiejętności, które całe pokolenia farerskich rybaków wypraktykowały u wybrzeży Grenlandii i na Wielkiej Ławicy Nowej Fundlandii. Niewątpliwie trzeba mieć swoje wypróbowane sposoby, aby łowić ryby w tak głębokiej wodzie. Najpierw Tróndur wydobył ze swego marynarskiego worka solidny kawałek ołowiu, ważący chyba ze dwa kilogramy. Ciężarek ten uwiązał na końcu bardzo długiej liny, zamocowanej do dziwacznej płaskiej drewnianej ramy, która spełniała rolę bębna do nawijania liny. Jako przynęty użył kolorowych szmatek przyczepionych do zwykłych haczyków. Chlup! Masywny ciężarek zniknął za burtą, a w ślad za nim podążyły dziesiątki metrów liny odwijającej się nad relingiem. Głębokość pod nami wynosiła około sto metrów. Gdy tylko ciężarek dotknął dna, Tróndur zaczął powoli i płynnie wciągać linę, ale już po jakichś trzech metrach nagle szarpnął nią, chrząknął z zadowoleniem i dalej już bardzo szybko wciągał całą długość swojej wędki na pokład. – Masz coś? – skwapliwie zapytał Kormoran. – Dwie – lakonicznie stwierdził Tróndur, podczas gdy mokra lina opadała zwojami na pokład tuż obok jego gumowych butów”.

* Tróndur Patursson i Tim Severin w farerskim programie telewizyjnym Mælt – OBEJRZYJ TUTAJ

[cytaty i dolna fotografia pochodzą z książki Tima Severina "Podróż Brendana" w tłumaczeniu Ireny Gurskiej. Górne zdjęcie reprodukowano z książki "Myndaárbókin 1972. Árið ið fór". Foto Tróndurowej instalacji "The Deep Ocean" © Erik Christensen]

środa, 7 marca 2012

Tajemnice absolutnego centrum świata

William Heinesen – pisarz, który odmówił Nobla:
„Najbardziej pożałowania godni wydają się jednak nadobni przybysze z cywilizowanego świata, kiedy od czasu do czasu pojawiają się na ulicach Tórshavn w charakterze angielskich, francuskich czy niemieckich turystów, snując się w deszczu i mgle z bezużytecznymi lornetkami zwisającymi smętnie na brzuchach, niby postacie z dantejskiego piekła. Łatwo zrozumieć ich głębokie westchnienie i niepocieszone miny, bo nie znając żadnego klucza do tego co ich otacza, skazują się na piekielną zaiste nudę głębokiej prowincji. Nie pojmują, że lepka mgła, w której mackach ugrzęźli, to ta sama odwieczna szaruga, z której ongiś powstał świat w pełni chwały, a brak im cierpliwości, by poczekać kilka dni, tygodni, czy miesięcy, aż cud się powtórzy i wody niebieskie zbiorą się w jedno, odsłaniając suchy ląd”.

„Ale Tórshavn poza prehistorią, starożytnością i średniowieczem, już wówczas było miastem w pełni rozkwitu, z wielką liczbą okrętów i wartko toczącym się życiem portowym, składami, stosami beczek i skrzynek, ze skrzypiącymi żurawiami na nabrzeżu, z eksportem sztokfisza do krajów śródziemnomorskich, meczami piłki nożnej, orkiestrą dętą, wizytami floty i ruchami na rzecz niezawisłości. Mówiąc zwięźle, skupiało się tu wszystko, tu znajdował się pępek świata i historii, granica między snem a rzeczywistością, między przeszłością i przyszłością, życiem i śmiercią, Urodzić się i wychować w takim miejscu, to – nietrudno pojąć – wielka łaska, z westchnieniem politowania oraz wzruszeniem ramion przychodzi myśleć o tych nieszczęsnych, którzy znają świat tylko z lektury pesymistycznych tytułów w gazetach z wielkich krajów”.

„Na małej plaży, dzisiaj już nie istniejącej, między starymi domami przy ujściu strumienia, znajdowaliśmy niekiedy wśród muszelek, gąbek i korków, również wielkie i lśniące torebki nasienne z Zachodnich Indii, wyrzucone na brzeg przez golfsztrom, lub obrośnięty zielonymi algami wiklinowy koszyk z rozbitego okrętu Sindbada Żeglarza. Przez długi czas tkwiła tam również pordzewiała i ogromna żelazna boja, do której można było włazić jak do murzyńskiej chatki. Jednakże nie przydryfowała ona z prądem z Czarnego Lądu, już prędzej z żółtych Chin, bo kiedy uderzało się w żelazo, wydawało ono odgłos Hongkong. Ów głos obcych narzeczy z nieznanych oddali nie wydawał nam się mimo wszystko aż tak obcy, bo przypominał znany Gong – nazwę starej, głównej ulicy w Tórshavn, która tak oto przez onomatopeiczne skojarzenia wkraczała w krąg wszechświatowych tajemnic”.

(„Wilgotna ojczyzna” w tomie „Zaczarowane światło”, tłumaczenie Franciszek Jaszuński, podłubałem minimalnie w pierwszym cytacie, bo zdaje się, że była literówka)

czwartek, 9 lutego 2012

O sprawach przyziemnych i nieokreślonych

„Nigdy bym nie uwierzyła, że krajobraz może napawać lękiem” – portretuje w „Hanulce Jozy” górskie pogranicze Czech i Słowacji Květa Legátová. „Posiniałe skaliska przecinały las, w którym wiły się kręte ścieżki, niesamowicie poplątane i zwodnicze. Krzyżowały się w taki sposób, że można było krążyć po nich w nieskończoność. W dole huczała rzeka, tak rwąca, że tylko upalnym latem, kiedy woda opadała, dało się przejść na drugi brzeg po wystających kamieniach. Ze wszystkich stron świata dobiegał świst wiatru. Na śmiesznych połaciach równej ziemi, w niektórych miejscach piaszczystych i suchych, w innych porosłych trawą albo mchem i nasiąkniętych wodą wypływającą z mnóstwa ukrytych źródeł – tylko na tych spłachetkach otaczała mnie cisza, która po chwili zaczynała stawać się upiorna. Drewniane, niskie, samotne chałupy ginęły w krajobrazie”. (tłumaczenie Dorota Dobrew)
Jest w tym opisie – proszę mnie poprawić – dalekie echo Wysp Owczych.

Na jednym z farerskich balów dla dziennikarzy wybrano Zdjęcie Roku 2011. Wyróżnienie otrzymał Jógvan Helgi Hansen za scenkę z lotniska Vágar (foto poniżej). W grudniu 2011 jedyny pas startowy na Owcach został wydłużony z 1250 do 1799 metrów. W niedalekiej przyszłości przewidywana jest rozbudowa terminala i przystosowanie portu dla większych samolotów.

Zmieniają się i inne miejsca. Niedaleko zagajnika w Trongisvágur powstaje nowy stadion klubu piłkarskiego TB Tvøroyri, obok szkoły Meginskúlan na Sandoy kształtów nabiera bryła hali sportowej, w Tórshavn rozpocznie się niebawem realizacja bardzo ciekawego architektonicznie kampusu uczelnianego Skúladepilin við Marknagil, a na północno-wschodnich peryferiach archipelagu w planach jest nowy, prawie dwukilometrowy tunel drogowy. Koszt hali, kampusu i tunelu to kolejno 27, 391 i 140 milionów koron farerskich.

[foto 1 © Jógvan á Dul, park Viðarlundin w Tórshavn. Foto 3 © Jógvan Helgi Hansen. Foto 4 © Jógvan Horn, podoceaniczny tunel Leirvík - Klaksvík otwarty w kwietniu 2006 roku]

czwartek, 19 stycznia 2012

Przyboje jak pałace i wąsiska plazmoidów

W języku farerskim istnieje piękne słowo „brim”, na które brak odpowiednika w języku polskim. Gdy fale tłuką potężnie o brzeg i zdradliwymi rozbryzgami wdzierają się w głąb lądu tworząc skroploną mgiełkę – wówczas Farerowie zamiast synonimów określających sztorm („stormur”, „ódn”) używają terminu „brim”. Kombinuję, że sztorm to zjawisko szersze – fale, wichura, opady; „brim” zaś odnosi się tylko do fal, ich właściwości i dynamiki.
W środowe popołudnie „brim” uchwycili na zdjęciach Jóannis Sørensen i Torkil Strøm. Jóannisowi udało się to w Viðareiði, a Torkilowi nieopodal Vágur, a więc w dwóch skrajnych częściach archipelagu.
Flauta jest dziś jedynie dalekim wspomnieniem na starych fotografiach.

[Zdjęcia fal wykonano 18.1.2012, © Jóannis Sørensen, Torkil Strøm. Zachód słońca w Viðareiði © J. Sørensen]

- - -

Niedzielny wieczór 22 stycznia. Kosmiczne obłości nad Koltur i Tórshavn.

[© Jonhedin Herason Trondheim, Ólavur Frederiksen]

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Nic nie dzieje się naprawdę

Jakie jest realne oblicze Wysp Owczych?
Czy znajdziemy je w filmach?



W prasie?
Na zdjęciach?
Pewne jest tylko to, czego nie sposób dokładnie opisać: słodki zapach wnętrza Biblioteki Narodowej w Tórshavn. Faktura ściółki na plantacji Selatrað. Cisza peryferyjnych osad zakłócana przez ptaki i wiatr.

[zdjęcie zdjęć wykonano w pawilonie-galerii Undirhúsinum w Skálavík]

poniedziałek, 28 listopada 2011

Sygnały o błędnym pociągu na Ultima Thule

Listopadowy „Świat Kolei” opublikował wzmiankę o farerskiej wąskotorówce. Do druku poszedł niestety tekst sprzed wygładzeń i uściśleń, wrzucam więc notkę bardziej przyjazną czytelnikom. Fotografia dawnej kolejki rybnej w Tvøroyri pochodzi z książki Helgi Jacobsena „Hvalurin er mín“.

Na wyspie Eysturoy (Wyspy Owcze), na górskim zboczu ponad miejscowością Norðskáli, trwa budowa hydroelektrowni "Eiði 2", będącej wsparciem dla istniejącej już elektrowni "Eiði" nieopodal osady o tej samej nazwie. Głównym elementem prac jest drążenie tunelu, który będzie służył do kumulowania i przekazywania wody z 25 górskich strumieni. Tunel ma mieć 8,3 km długości, a w bazaltowych skałach wykuwa go maszyna drążąca TBM Robbins o średnicy tarczy 3,3 m. Do wywozu urobku zbudowano kolejkę wąskotorową o prześwicie 750 mm. Na budowie pracują trzy lokomotywy spalinowe produkcji szwedzkiej, tabor zasila także 20 wagonów, które wykorzystywane są sekwencyjnie 10+10 sztuk. Za realizację projektu "Eiði 2" odpowiada duńska spółka MT Højgaard wspierana przez lokalną farerską firmę J&K Petersen. Zakończenie prac zaplanowano na marzec 2013 roku.
Rozpoczęła się eksploatacja prawdopodobnie ostatniego tunelu kopalni węgla kamiennego w okolicach Hvalby na wyspie Suðuroy. Tak jak przy poprzedniej odkrywce, planuje się tu położenie torów do ręcznego przetaczania wagoników z surowcem (stara, długa na ponad 300 metrów jama jest obecnie zalana wraz z częścią taboru). Górnicy do spółki z lokalnym samorządem zastanawiają się nad wydrążeniem tunelu na wylot góry w kierunku zachodniego brzegu wyspy (około 2 km), by w przyszłości wykorzystać kopalniane tory i wagoniki jako atrakcję dla turystów.
Warto dodać, że krótkie torowiska istniały przed laty także w portach Tvøroyri i Tórshavn. Wagony pchane siłą ludzkich rąk wspierały transport ze statków do magazynów i były pomocne przy rozbudowie portowej infrastruktury.

sobota, 26 listopada 2011

Bank pozytywów zamknięty do odwołania

Szokujące wieści z Farojów.

W zeszłym tygodniu pierwsze morderstwo od 1988 roku. Denat: 42-letni Farer. Podejrzany: 32-letni Chorwat, chłopak ex-żony zabitego. Policja szuka ciała, przeczesano między innymi spalarnię śmieci w Leirvík.

Wczoraj w nocy potężny huragan. Wiatr do 190 km/h.

Kilka godzin temu 49-letni Farer znaleziony nieżywy na skwerze przed parlamentem. Policja podejrzewa kolejne zabójstwo i wysnuwa hipotezę o powiązaniu z zeszłotygodniowym. [edit 28 listopada: podobno to jednak samobójstwo. nożem w serce.]

[zdjęcia po huraganie 24-25 listopada pochodzą z facebookowej grupy „Ódn – November 2011”. Autorzy: Niels Hammer, Turið Vestergaard Í Dali, Simun.eu, Adam Podlejski, Silas Olofson]

wtorek, 1 listopada 2011

Mieszkańcy Wysp Owczych poszli do urn

W sobotę 29 października odbyły się wybory do farerskiego parlamentu. Na 168 kandydatów z 7 partii zagłosowało 30532 Farerów (frekwencja wyborcza 86,6%).
Najwięcej mandatów – po osiem – zdobyły centroprawicowa Partia Ludowa Fólkaflokkurin i liberalna Partia Unii Sambandsflokkurin.
Warto pamiętać, że oprócz klasycznego podziału na prawicę i lewicę, farerskie partie różnią się także spojrzeniem na unię z Danią. Fólkaflokkurin reprezentuje poglądy umiarkowanie separatystyczne, Sambandsflokkurin – zdecydowanie produńskie.

Mandaty zdobyli ponadto: 6 – Partia Socjaldemokratyczna Javnaðarflokkurin (umiarkowanie produńska), 6 – Partia Republika, Tjóðveldi (centrolewicowa, separatystyczna), 2 – Partia Progresja, Framsókn (niedawno utworzona, prawicowa, separatystyczna), 2 – Partia Centralna Miðflokkurin (prawicowa, unitarna), 1 – Partia Niepodległościowa Sjálvstýrisflokkurin (socjaliberalna, zdecydowanie separatystyczna).
Indywidualnie największym uznaniem wyborców cieszył się aktualny premier Kaj Leo Johannesen z Sambandsflokkurin (1974 głosy) i Annika Olsen z Fólkaflokkurin (1346).
Na 33 posłów do Løgtingu wybrano 10 kobiet i 23 mężczyzn (w poprzednich wyborach: 7 kobiet i 26 mężczyzn).
Kadencja parlamentu Wysp Owczych trwa cztery lata.
Szczegółowe wyniki i porównanie z wyborami w styczniu 2008 - tutaj.
Lista premierów i ministrów od 1948 roku - tu.

[właścicielami fotografii są portal Nordlysid.fo i Jógvan á Dul]

niedziela, 16 października 2011

Łukasz Cieślewicz mistrzem Wysp Owczych

Dzisiaj późnym popołudniem Łukasz Cieślewicz zdobył mistrzostwo Wysp Owczych w piłce nożnej, stając się dziewiątym Polakiem, któremu udała się ta sztuka. Wśród złotych medalistów ligi jest także jego ojciec Robert Cieślewicz.
Klub Łukasza, B36 Tórshavn, ma na koncie 20 zwycięstw, 4 remisy i 2 porażki. Na kolejkę przed finiszem rozgrywek wyprzedza drugi w tabeli EB/Streymur o 4 punkty. 23-letni Cieślewicz występuje na pozycji napastnika i we wszystkich meczach obecnego sezonu wybiegał w podstawowej jedenastce. Z 15 golami jest najskuteczniejszym strzelcem zespołu i trzecim snajperem ligi. Prowadzący w klasyfikacji Finnur Justinussen z Víkingura Gøta zdobył o 5 bramek więcej.
W latach 2002 i 2003 Łukasz Cieślewicz wywalczył tytuł mistrza Wysp Owczych juniorów młodszych jako zawodnik VB Vágur.

Polscy mistrzowie Wysp Owczych w futbolu:
1. Piotr Krakowski (z B71 Sandoy w 1989 roku jako piłkarz i z B36 Tórshavn w 2001 roku jako trener; w 1989 zagrał we wszystkich 18 meczach sezonu, strzelił 6 goli, bilans drużyny 13-5-0, bramki 37:13. Mistrzowski sezon 2001 prowadzona przez niego drużyna zakończyła z bilansem 15-1-2, bramki 55:15)
2. Jan Kaczyński (z B71 Sandoy w 1989 roku jako trener, bilans drużyny: 13-5-0, bramki 37:13)
3. Wiesław Zakrzewski (z B71 Sandoy w 1989 roku, zagrał na pozycji bramkarza we wszystkich 18 meczach sezonu, bilans drużyny 13-5-0, gole 37:13)
4. Marek Wierzbicki (z KÍ Klaksvík w 1999 roku, zagrał we wszystkich 18 meczach sezonu, strzelił 1 gola, bilans drużyny 13-2-3, bramki 38:19)
5. Andrzej Pacek (z KÍ Klaksvík w 1999 roku, zagrał we wszystkich 18 meczach sezonu, strzelił 1 gola, bilans drużyny 13-2-3, bramki 38:19)
6. Robert Cieślewicz (z VB Vágur w 2000 roku, zagrał w 17 z 18 meczów sezonu, strzelił 9 goli, bilans drużyny 12-4-2, bramki 40:22)
7. Krzysztof Popczyński (z VB Vágur w 2000 roku jako grający trener i z HB Tórshavn w 2006 roku jako trener. W sezonie 2000 zagrał we wszystkich 18 meczach sezonu, strzelił 14 goli (3. strzelec ligi). Mistrzowski sezon 2006 prowadzona przez niego drużyna zakończyła z bilansem 16-7-4, bramki 61:36)
8. Marcin Dawid (z HB Tórshavn w 2009 i 2010 roku. W sezonie 2009 bronił w 9 z 27 meczów sezonu, puścił 12 goli, bilans drużyny 16-7-4, bramki 59:37. W sezonie 2010 bronił w 18 z 27 meczów, puścił 18 goli, bilans drużyny 16-6-5, bramki 49:32)
9. Łukasz Cieślewicz (z B36 Tórshavn w 2011 roku, zagrał we wszystkich 27 meczach sezonu, strzelił 17 goli – 3. strzelec ligi)

Inne trofea polskich piłkarzy na Wyspach Owczych:
1993 – Puchar z B71 Sandoy: Piotr Krakowski, Jerzy Bzdęga
1999 – Puchar z KÍ Klaksvík: Andrzej Pacek, Marek Wierzbicki
2005 – Puchar z GÍ Gøta: Krzysztof Popczyński, Robert Rzeczycki, Marcin Dawid
2007 – Puchar z EB/Streymur: Rafał Kwieciński
2010 – Superpuchar z HB Tórshavn: Marcin Dawid

[Czarno-białe fotografie pochodzą z albumów „Føroyskur fótbóltur í orðum og myndum” edycje 1993, 1998, 1999, 2000 i 2002. Na kolejnych zdjęciach: Piotr Krakowski, Marcin Dawid, Krzysztof Popczyński, Robert Cieślewicz, Andrzej Pacek, Marek Wierzbicki. Statystyki: wykopaliska własne i Faroesoccer.com]

środa, 12 października 2011

Deutsche Welle gawędzi z Guðrun & Guðrun

Tej jesieni nieustannie królować będzie skarpeta naciągnięta na dżins.